Hej
12 września spełniłam jedno ze swoich marzeń. W Warszawie odbyło się show The Janoskians. To chyba była najlepszy dzień mojego życia. Była sobota i pamiętam jak dziś, że byłam pełna obaw bo jechałam tam sama. Na miejscu byłam o 16 czyli 2 godziny przed wpuszczaniem na salę i 4 godziny przed samym koncertem. W kolejce poznałam świetną dziewczynę- Agatę, dzięki niej czas minął szybciej i zanim się obejrzałam już wchodziliśmy. W kolejce była bardzo przyjazna atmosfera tak jak w środku. Ja ze względu na zdrowie musiałam zająć miejsce gdzie nie było zbyt duszno. Niestety było tak tłoczno że zemdlało ok 20 osób. Większość osób była w moim wieku, więc gdy puszczali piosenki my śpiewaliśmy i tańczyliśmy. O 19:30 wyszedł support czyli Loudkidz. Ten zespół jest naprawdę fajny możecie go znać m.in. z tej piosenki klik. Oczywiście wszystko brzmi 100 razy lepiej na żywo. Po nich mieli wyjść chłopcy, ale wystąpiły problemy techniczne i trochę się opóźniło.
Gdy wchodzili pierwsze słowa Jamesa to "kocham cię". Przywitali się i zaczęło się real girls eat cake. Chłopcy szaleli na scenie i dawali z siebie jak najwięcej. Następnie była piosenka this fucking song, a po tym odbyło się dear sundays i celowanie rzutkami w tyłek Jaia. Na chwilę zeszli ze sceny i puścili story of baniel, wyszli odtańczyli cherleadeer i opuścili scenę. Później było zombie intro,"frienzone" i znów zeszli ze sceny. Nie wiem czy to nie było celowe, żebyśmy mogli trochę odpocząć na każdą dawkę emocji.
W tym czasie gdy była przerwa oni się przebierali do dysfunctional family. Gdy weszli zaczęło się Q&A. Pytania zadawali wcześniej wybrani fani. Padło też zadanie dla Beau żeby powiedział szedł Sasza suchą szosą i to chyba był najzabawniejszy moment show bo powiedzmy sobie szczerze Polacy mają z tym problem a co powiedzieć o Australijczykach. Później znów była piosenka woudl u love me, a potem kolejny raz zeszli. Obejrzeliśmy beach boy's video i chłopcy wyszli ze swoimi LA girl. Następne było druga część dear sunday. Mieli za zadanie pocałować jak największą ilość fanek i Beau wygrał! Opuścili scenę i puszczono fragment ich filmu. To była chwila i zaraz wrócili. Uczyli nas jak tańczyć we don't whip i nawet nieźle nam to szło. Późnej była rock opera i darłam się całą piosenkę że do tej pory nie mogę wyleczyć garda. No i się pożegnali i zeszli. Dużo osób było zdezorientowanych, ale nie minęła długa chwila i wyszli na bis. To był mashup trzech piosenek- set this world on fire, let it go i best friends. Na best friends zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i wydarłam się you are my fucking best friends. Skończyło się i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zadzwoniłam po brata, ale on był po drugiej stronie miasta i musiałam poczekać. W tym czasie wraz z innymi dziewczynami gadaliśmy z chłopakami z loudkidz. Gdy Karol mnie odebrał chodziłam cały czas i gadałam niekontrolowanie jak to było super i że to była the fucking best night ever.